Bardzo chciałam poznać
historię osoby, która z dnia na dzień stała się „wrogiem publicznym” muzułmanów
nr 1. A wszystko to za sprawą jednej książki – „Szatańskich wersetów”. Nikt, a
już tym bardziej sam autor nie spodziewał się, że wydanie tej książki może
wyjąć mu z życiorysu 10 lat…
14 lutego 1989 roku –
to w tym pamiętnym Dniu Św. Walentego ajatollah Chomeini rzuca w Iranie fatwę
na pisarza. Od tego momentu rozpoczyna się dramatyczna walka o życie i
bezpieczeństwo samego autora i wszystkich, którzy mieli jakikolwiek związek z
wydaniem tej książki (przez setki tysięcy muzułmanów palonej na stosach).
Rushdie w swej
autobiografii opisuje jak wyglądało jego życie przed i po fatwie. Jego relacje
są bardzo intymne. Od dnia wydania
wyroku, nie ma mowy o prywatności w domowym zaciszu. Odtąd nad jego
bezpieczeństwem czuwają najlepsi agenci. Ochronie nadano nazwę - „Operacja
Malachit”. Poziom niebezpieczeństwa zmusił go do zmiany nazwiska:
„Zastanawiał
się nad ulubionymi pisarzami i zestawiał na próbę ich imiona i nazwiska.
Vladimir Joyce. Marcel Beckett. Franz Sterne. Spisywał listy takich kombinacji,
ale każda brzmiała absurdalnie. I wreszcie znalazł taką, z którą było inaczej.
Zapisał obok siebie imiona Conrada i Czechowa i tak oto znalazło się imię i
nazwisko na następne jedenaście lat.
-
Joseph Anton.”. [s. 169].
Z jednej strony opinia
publiczna uważała za absurd skazywanie kogoś na śmierć za napisanie książki,
której celem wcale nie miała być obraza islamu – z drugiej jednak
przedstawiciele państw, służb dyplomatycznych, organizacji międzynarodowych
bali się swym stanowiskiem „urazić” Iran. Rushdie znalazł się w epicentrum
wielkiej polityki, gdzie jeden kraj (Iran) grał na nosie wielkim mocarstwom.
Najbardziej zachowawcza
była Wielka Brytania, na terenie której pisarz przebywał. Jej uległość wobec
Iranu była niesłychana. Nie zrobiono nic, co mogłoby narazić dobre stosunki
między tymi dwoma podmiotami geopolitycznymi. Angielskie władze chciały pójść
na tak daleki kompromis, na który Rushdie zgodzić się nie mógł.
Z upływem lat coraz
więcej środowisk brało jawnie w obronę pisarza. Stwarzało to pole do dyskursu o
tolerancji oraz szeroko pojętej wolności. Świat się zmieniał, a życie Rushdiego
nadal znajdowało się w próżni. Był skazany na konspirację. Każde posunięcie,
zwykłe wyjście gdziekolwiek musiało być głęboko przeanalizowane, rozpatrzone z
punktu widzenia skali ryzyka.
O tym i o wielu innych
aspektach życia człowieka z wyrokiem śmierci na karku można się dowiedzieć z
tej książki. Co ważne nie jest ona dowodem na to jak wspaniałym człowiekiem,
pokrzywdzonym przez los był Salman Rushdie. Jest ona krytycznym spojrzeniem na
własną osobę. Autor nie ukrywa jak bardzo egoistycznie zdarzało mu się
zachowywać, raniąc przy tym najbliższe mu osoby. Taki dystans w stosunku do
własnej osoby pozwala mu zachować forma trzecioosobowej narracji.
Osobiście uważam, że
książka mogłaby być nieco krótsza. Są bowiem momenty, które powodują lekkie
znużenie, a nie wnoszą większego znaczenia do całości. Generalnie jednak
autobiografia ta wzbudza szacunek i warto ją przeczytać. Nawet jeśli ktoś nigdy
nie miał w rękach żadnej książki napisanej przez S. Rushdiego. Polecam!
Tytuł: JOSEPH ANTON. AUTOBIOGRAFIA
Autor: S. Rushdie
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Miejsce, rok wydania: Poznań, 2012
Ilość stron: 648
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz