Kiedy w moich dłoniach
znalazła się ta książka wpadłam w lekki popłoch. Z jednej strony ta mająca
ponad osiemset stron powieść trochę mnie onieśmieliła. Z drugiej jednak, widząc
jej okładkę (która skądinąd jest rewelacyjna, gdyż pobudza wyobraźnię) byłam
tak zaciekawiona fabułą, że nie mogłam oprzeć się pokusie jak najszybszego
rozpoczęcia lektury.
Narratorem tej powieści
jest Wilkie Collins – przyjaciel i współpracownik słynnego Charlesa Dickensa.
Postanowił on opowiedzieć o losach znanego pisarza od momentu tragicznej
katastrofy kolejowej pod Staplehurst, w której rzekomo Dickens:
„(…)
postradał zdrowie, spokój ducha, oraz, jak niektórzy powtarzają szeptem, zdrowe
zmysły; opowieść o ostatnich pięciu latach z życia Charlesa, które przeżył
dręczony nasilającą się obsesją na punkcie człowieka – o ile faktycznie był to
człowiek – nazwiskiem Drood, a także na tle morderstw, śmierci, grobów,
mesmeryzmu, opium, duchów (…).” [s. 7].
Kim właściwie jest
tajemniczy, tytułowy Drood? Czy podczas tego wypadku Dickens naprawdę go ujrzał
czy były to tylko przywidzenia? Z opisu pisarza wynika, że jest to prawdziwy
potwór:
(…)
chudy jak szkielet, trupio blady i wpatrywał się w niego mrocznym spojrzeniem
oczu osadzonych głęboko pod białym jak płótno czołem, przechodzącym w równie
bladą łysinę. (…) nienaturalnie krótki nos intruza – (…) – oraz drobne, ostre,
nierówne zęby, (…).” [s. 18 – 19].
Rzekome spotkanie
Dickensa z Droodem całkowicie odmienia życie pisarza, a tym samym jego
przyjaciela Wilkie’go (który z początku nie wierzy w istnienie tego
zadziwiającego stworzenia). Z czasem przyjaźń między panami staje się bardzo
szorstka, każdy z nich zaczyna działać na własną rękę (w tajemnicy przed sobą).
Po drodze, w trakcie
śledztwa dochodzi do wielu tragicznych oraz przerażających zdarzeń. Trafiamy w
miejsca, które wywołują ciarki na naszych plecach. XIX- wieczny Londyn kryje
bowiem w sobie wiele mrocznych miejsc. W dzielnicach największej biedy znajdują
się bowiem siedliska opiumowych twierdz, domy schadzek; kręcą się tutaj
najwięksi oprychowie, którzy dla paru pensów lub butelki czegoś mocniejszego są
w stanie zrobić wszystko.
Nasi bohaterowie nieraz
trafiają na cmentarzyska, z których przewodnik prowadzi ich do „podziemnego
świata” – zwanego Podmiastem. Ma to być rzekomo królestwo Drooda i jego
wyznawców, wiernych sług. Czy naprawdę tak jest i czy on rzeczywiście
istnieje…? Jeśli tak to czy posiada taką siłę, jaką sugeruje Dickens…?
Co tak naprawdę łączy
sławnego, podziwianego pisarza z Panem Droodem? Czy Wilkie odkryje co się kryje
za tą dziwną znajomością? Dokąd go to zaprowadzi? Na te i inne pytania
znajdziecie odpowiedź po przeczytaniu książki. Zapewniam Was, że wyjaśnienie
całej tej zagadki będzie zaskakujące, wręcz nieprawdopodobne.
Autor wspaniale
wykreował świat, który odnajdujemy na kartach powieści. Mnie osobiście on
zachwycił, przyprawił o dreszcze i zmusił do refleksji nad zakończeniem… Nic
nie jest tutaj podane na tacy, kiedy już nam się wydaje, że wszystko składa się
w logiczną całość – autor nagle nas czym zaskakuje (czymś, co całkowicie burzy
nasze wcześniejsze hipotezy).
Podzielę się jeszcze z
Wami jedną myślą, która zrobiła na mnie spore wrażenie i którą pozwoliłam sobie
odnotować w trakcie lektury:
„Książka była stylem. Styl był człowiekiem. Człowiek
był Charlesem Dickensem.”
[s. 803].
Na tym kończę i gorąco
zachęcam do lektury.
Tytuł: DROOD
Autor: D. Simmons
Wydawnictwo: MAG
Miejce, rok wydania: Warszawa, 2012
Ilość stron: 832
Spora kobyłka, ale widzę że warto było poświęcić jej czas. Świetny cytat na zakończenie :)
OdpowiedzUsuńOj warto było:)
OdpowiedzUsuń