To moje pierwsze
spotkanie z dorobkiem literackim tej autorki – i niewątpliwie nie ostatnie… Ciekawa
jest konstrukcja fabuły, która toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy rok
2011. Poznajemy losy Niny, która przyjechała do rodzinnego Gutowa, aby
zrealizować formalności związane z pogrzebem ciotki. Z drugiej strony wędrujemy
w czasie, a konkretnie do 2. połowy XIX wieku, do Paryża – „miasta świateł”,
gdzie kilkuletnia wówczas Róża Wolska trafiła wraz z matką.
Nina, jako historyk
sztuki zostaje poproszona przez właścicielkę miejscowego hotelu o znalezienie
dowodów na oryginalność pewnego obrazu, rzekomo namalowanego przez słynną
malarkę Rose de Volska. Kobieta prosi Ninę o dyskrecję, gdyż w ostatnim czasie ze światowych muzeów giną
obrazy autorstwa tej tajemniczej artystki. Podczas badania tej sprawy obie
kobiety zaprzyjaźniają się ze sobą. Obie zwierzają się ze swoich problemów i
trosk.
Tymczasem równolegle
poznajemy losy Róży. Od kilkuletniego dziecka począwszy, skończywszy na byciu
dojrzałą kobietą. Dziewczyna wyróżniała się na tle otoczenia. Jej ognistorude
włosy i alabastrowa cera czyniły ją wyjątkową. Róża została jednak ciężko
doświadczona przez życie. Najgorszy był dla niej brak wsparcia ze strony matki,
która obwiniała ją za wszystkie nieszczęścia, jakie dotknęły ich rodzinę. Była
dla niej szorstka, sroga i niezwykle surowa.
Przypadek sprawia, że
Róża złączona zostanie ze światem artystów – malarzy. Odciśnie to piętno na
całym jej przyszłym życiu. Dziewczyna nie tylko odnajdzie swe prawdziwe
powołanie, ale również pozna miłość swojego życia, która przysporzy jej wiele
szczęścia i uniesienia, ale również mnóstwo bólu i cierpienia.
Zarówno Nina, jak i
Róża to dwie różne kobiety, żyjące w zupełnie innych czasach i epokach. Wiele
jednak je ze sobą łączy. Czytając – sami dostrzeżecie paralele między nimi. To
zdumiewające, jak bardzo są do siebie podobne…
Lektura bardzo mi się
podobała, zwłaszcza rozdziały poświęcone Róży Wolskiej (te o Ninie były bardzo
przyziemne i nie było w nich nic szczególnego). Jedno co mnie troszkę
rozczarowało to fakt, że aby poznać zakończenie muszę poczekać do przyszłego
roku na II tom powieści… To dość odległa perspektywa, a ja jestem niecierpliwą
osobą… Wiem jednak, że warto czekać!
Tytuł: PODRÓŻ DO MIASTA ŚWIATEŁ. RÓŻA Z WOLSKICH
Autor: M. Gutowska-Adamczyk
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce, rok wydania: Warszawa, 2012
Ilość stron: 480
Już dawno nie miałam w
ręku tak dobrego thilleru sensacyjnego. Zawładnął mną od początku do końca.
Dostarczył mi porządnej dawki emocji. Czytałam go w skupieniu, gdyż fabuła
skonstruowana została naprawdę na dobrym poziomie. Nie zabrakło wątków
psychologicznych, które według mnie czynią książkę atrakcyjniejszą.
Przyznam szczerze, że
mam mieszane uczucia co do tej książki. Bardzo chciałam ją przeczytać, jednakże
gdy już dostała się w moje ręce, nie było to takie proste jak mi się wcześniej
wydawało. Podchodziłam do lektury kilkakrotnie. Nie jest to książka, którą
pochłania się jednym tchem (tak przynajmniej było w moim przypadku)…
Wszystko co nas otacza
posiada swoją własną historię. Nie inaczej jest z warzywami, przyprawami czy
słodkościami. Ich początki sięgają bardzo dalekich czasów oraz odległych nam
miejsc. Co ważne nierzadko stawały się zalążkiem poważnych konfliktów oraz
kładły podwaliny pod rozwój niewolnictwa czy też wyginięcie pierwotnych
mieszkańców wielu regionów na kuli ziemskiej.
Urodziłam się w roku
1986. Była to już schyłkowa faza PRL-u. Niewiele pamiętam z tego okresu. Dzięki
rodzicom, książkom i telewizji moja wiedza o tych pamiętnych czasach jest dość
obszerna. Nie potrafię powiedzieć co mnie pociąga w tamtym okresie historycznym;
wiem jedno bardzo mnie fascynuje. Jeśli można tak powiedzieć – jestem jego
wielką fanką…